Helios 44M-4 58mm f/2 - ponadczasowy klasyk
- Marcin Zygmunt
- 15 lip
- 3 minut(y) czytania
Jakiś czas temu wygrzebałem na strychu pięknego Zenita ET należącego do mojej małżonki. Świetne analogowe lusterko z wbudowanym światłomierzem selenowym, który - o dziwo - działa do dziś. Na Zenicie miałem zapięty obiektyw Helios 44M-4 - ogniskowa 58mm, światłosiła f/2 - doskonały do portretów. Kupiłem filmy, zacząłem robić zdjęcia, spodobało mi się.
Ale.
Nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął kombinować, a mianowicie: "ciekawe jak by to wyglądało, gdybym zdołał podpiąć ten obiektyw do jakiejś nowoczesnej lustrzanki". Szybkie sprawdzenie tematu - otóż nie ma problemu, wystarczy kupić adapter M42 -> EF (bo jestem canoniarzem). Sprawa dosłownie groszowa. Pierwszy problem - obiektyw jest pozbawiony jakiejkolwiek elektroniki, więc nowoczesny sprzęt, który jest nią nafaszerowany stwierdzi, żadnego obiektywu nie wpiętego nie ma. Ale spokojnie - taki problem to też nie problem. Kilka szybkich kliknięć w menu i umożliwiam strzał migawki bez założonego obiektywu. Piękności.

Ale, ale - to nie koniec problemów, byłoby zbyt dobrze ;)
Szybko odkryłem, że obiektyw cały czas działa na w pełni otwartej przysłonie. Na nic kręcenie pierścieniem. Pewnie każdy od razu pomyśli "ok, obiektyw jest pewnie zepsuty", ale nic bardziej mylnego. Ten sam obiektyw zamontowany na Zenicie działa jak natura chciała. Czemu? Ano przez mały 'bajer' konstrukcyjny. Helios, a przynajmniej ten konkretny model ma niewielki przełącznik na korpusie, który wciśnięty, powoduje zamknięcie przysłony do wartości nastawy pierścienia. Zenit posiada niewielki metalowy docisk na spodzie wnętrza korpusu, który w momencie zwolnienia mechanizmu migawki naciska przełącznik obiektywu. Powoduje to momentalne wyzwolenie listków przysłony. Cwane, nie?
Ktoś może zadać pytanie: "no dobra, ale po co? Przecież taki mechanizm w szerszej perspektywie musi prowadzić do większej zawodności."
Odpowiedź jest prosta - komfort. Jeżeli założymy inny obiektyw, np. Jupiter-9 85mm f/2, który nie posiada takiego mechanizmu, tylko zwyczajną nastawę, szybko zauważymy że przymknięcie przysłony rozmywa i przyciemnia peryferia tego co widzimy przez wizjer. Mając mechanizm wyzwolenia przysłony, nastawiamy wartości zgodnie ze wskazaniami światłomierza, a potem przez wizjer możemy w pełni skupić się na fotografowanej scenie - bez zaciemnień i rozmyć peryferiów obrazu, ponieważ przysłona uruchomi się dopiero w momencie kliknięcia spustu migawki. Cwane, nie?

Problem jest więc natury mechanicznej - adapter (a tym bardziej nowoczesna lustrzanka) nie posiada docisku, który wyzwoliłby przysłonę. Być może ktoś sobie z tym poradził (nie wątpię), ja zapewne też znajdę rozwiązanie. Teoretycznie wystarczy zablokować przełącznik w obiektywie, np. zaklejając go czymś. Jasne. Pamiętajmy jednak, że jeśli np. coś się odklei, to mamy obcy obiekt na kursie kolizyjnym z matrycą naszej drogiej i czułej nowoczesnej lustrzanki. Auć.
Ok, ale co to powoduje? Proste - jesteśmy skazani na przysłonę w pozycji f/2 z wszystkimi tego zaletami i wadami. Jak sprawdza się obiektyw Helios w nowoczesnej fotografii?
Zalety? Dużo światła, płytka głębia ostrości, fajne bokeh.
Wady? Dużo światła np. gdy robimy zdjęcia w środku dnia, w ostrym słońcu - szybko może się okazać, że ISO 100 i ekspozycja 1/8000s to wciąż za dużo (owszem). Płytka głębia ostrości, gdy np. potrzebujemy złapać ostrość na czymś więcej niż czubek nosa naszego modela/modelki. A dodatkowo - mydło. Niestety, gdy spróbujemy ostrzyć w nieskończoność, szybko odkryjemy że krawędzie obiektów bardzo nam się zlewają i nie jest to kwestia złej ostrości - wygląda to tak jakbyśmy mieli założony filtr zmiękczający, szczególnie gdy w otoczeniu mamy dużo światła.

Ok, ale tak piszę o tych problemach i piszę, no i ktoś mógłby już pomyśleć "Słodki Jeżu! Facet, ok, rozumiemy - to nie jest specjalnie dobry obiektyw. Ile jeszcze masz zamiar to katować? Move on!" - o takiego! To jest świetny obiektyw! :D
Ale że jak? Że postradałem zmysły? Nic z tych rzeczy. Po prostu uwielbiam zdjęcia, które nim robię - są tak niesamowite w swoim... braku perfekcji, że aż doskonałe. Współczesne obiektywy są niesamowicie dopracowane - portrety, które ostatnio tworzyłem z użyciem Canona R6 M.II oraz obiektywu Canon RF 50mm f/1.8 były niesamowicie ostre - wręcz nierealnie ostre. Każdy najmniejszy detal uchwycony. A Helios? Dał mi prawdziwy feel vintage'owego szkła, a przy umiejętnym wykorzystaniu, wszystkie wymienione wady można wykorzystać na swoją korzyść. Jednym zdaniem? Helios 44M-4 58mm f/2 - ponadczasowy klasyk który warto zapiąć na nowej lustrzance i stworzyć z nim coś wspaniałego <3
A w ogóle to witam w pierwszym poście blogowym na mojej stronie :) jeżeli wytrwałeś_aś aż dotąd - super, mam nadzieję że tekst się podobał i przekazał ciekawe informacje - na pewno z czasem pojawi się więcej podobnych treści.





















Komentarze