Jupiter-9 2/85mm
- Marcin Zygmunt
- 4 wrz
- 2 minut(y) czytania
Chwilę mnie tu nie było, ale cóż - brak czasu, dużo się dzieje. Wracamy do tematu obiektywów retro, a dziś na tapet trafia Jupiter-9 85mm, f/2. Portretówka rodem z ZSRR, której rozwój rozpoczął się jeszcze w końcówce lat '40 XX wieku. Czy była dobra? Biorąc pod uwagę, że współcześni fotografowie podejmują się jej porównań z nowoczesnym szkłem Zeiss Batis 85 (o tu na fotoblogii, aut. Jakub Kaźmierczyk), można pokusić się o stwierdzenie: owszem.


Ok, wprawdzie porównania pokazują, że jednak Zeiss Batis górą, ale umówmy się - ciężko oczekiwać innego wyniku. Inna sprawa, że jednak w zdjęciach stworzonych Jupiterem, jest "to coś". Bo podobnie jak w przypadku Heliosa 44M4, nowoczesne szkła mają swoją precyzję i specjalistyczne powłoki, jednak to właśnie w niedoskonałościach tkwi magia starych obiektywów. No i jednak - nie ukrywajmy - zastanów się jak brzmisz, gdy mówisz "robiłem zdjęcia Batisem", a jak brzmisz gdy mówisz "robiłem zdjęcia Jupiterem". Po prostu obiektyw prawdziwego Chada ;)

Obiektyw pracuje w zakresie f/2-16, gdzie na w pełni otwartej przysłonie obraz jest bardzo miękki, momentami wpadający w 'mydło', trudno jest wyostrzyć. A pamiętajmy, że tutaj mamy wszystko w pełnym manualu, o autofocusie jeszcze nikt nie słyszał. Tym bardziej, że ja działam w ogóle w pełnym manualu (tak znam tryby preselekcji przysłony i preselekcji czasu, to mój prywatny wybór sado-maczo). Ale już lekkie przymknięcie przysłony ładnie wyostrza nam obraz.

Przede wszystkim w przypadku Jupitera - przysłona faktycznie działa, nawet gdy używamy go z adapterem i nowoczesnym body aparatu. Nie mamy tu takiego 'overengineeringu' jak w przypadku Heliosa, o czym pisałem w tym artykule. Tutaj przekręcenie pierścienia bez przeszkód otwiera i zamyka przysłonę. Co do pierścieni - z płynnością ich pracy bywa różnie. Myślałem, że może to tylko mój egzemplarz, ale po przewertowaniu kilku forów, wychodzi na to że zwyczajnie konstrukcja Jupitera powoduje, że w wartościach granicznych, pierścień ostrości zaczyna działać mocno opornie. Można się przyzwyczaić, ale jednak może to być problematyczne.

O kwestiach konstrukcyjnych nie będę się tu zresztą rozpisywał - nie o tym jest ten blog, są mądrzejsi ode mnie, którzy rozpracowują te sprzęty na poziomie jakiego ja nigdy nie osiągnę. Mogę się jedynie podzielić moimi osobistymi wrażeniami. A są one takie, że bardzo przyjemnie korzysta mi się z tego obiektywu - zarówno gdy jest on wpięty do Zenita ET, Canona 90D, czy Canona R6 MII (uwielbiam bawić się w adapterocepcję).
Mam obecnie w planach małą sesję artystyczną z Iwoną Kubarską - artystką-muralistką-tatuażystką-malarką-piosenkarką-wybierzcie-sami [obecnie] z Dębicy, w której to sesji myślę że wjedziemy po całości właśnie z retro-wintydżowymi obiektywami i jestem pewien, że Jupiter-9 będzie miał istotny udział w tym projekcie. Właśnie ze względu na jego kontrolowalną 'miękkość', ładny i unikalny bokeh oraz 'dziwne' reakcje na światło (czyli łapanie flar i refleksów, bo obok współczesnych 'coatingów' nawet nie stał).
W cyklu tych moich vintage obiektywów wejdziemy jeszcze na temat Mir-1B 2.8/37, Universar 2.8/28 oraz Pentacon 4/200. Gdy tylko znajdę moment ;)





Komentarze