top of page

Rzecz o zakupach i najprawdziwszych prawdach

  • Zdjęcie autora: Marcin Zygmunt
    Marcin Zygmunt
  • 19 paź
  • 5 minut(y) czytania

Wydaje mi się, że każdy fotograf przechodzi przez swoją "fazę zakupową". I nie jestem tu wyjątkiem. Ba! Nadal potrafię wpaść w drobny szał zakupów, pt. "jeszcze tylko ta jedna rzecz i będę miał już wszystko, czego potrzebuję" (oj naiwny ja, naiwny). Co więcej - znajdziemy w sieci setki poradników i dziesiątki naganiaczy, którzy będą Cię przekonywać "ja sobie nie wyobrażam fotografowania bez XYZ", albo "jeżeli tego nie masz, nie możesz nazywać się profesjonalnym fotografem" (a przecież chcesz być profesjonalnym fotografem, prawda? Choć niekoniecznie znaczy to dokładnie to, co myślisz.).


Brodacz i Canon 100D z kitowym 18-55mm. Dawno temu, w odległej galaktyce.
Brodacz i Canon 100D z kitowym 18-55mm. Dawno temu, w odległej galaktyce.

Czasami wręcz pewne rzeczy powtarzane są już jak prawdy objawione i nikt nie powinien nawet śmieć ich podważać. Kupiłaś/eś drogą "puszkę" (czyli body / korpus / aparat)? Oj popełniłaś/eś błąd. Prawdziwy fotograf wydałby tę kasę na lepsze szkło. A to, że twój dziad już ledwie zipał, punktów autofokusa miał 16, a akumulatory do niego dostaniesz już tylko w second handzie? Oj tam, oj tam. Detal. Tak hartowała się stal.


A serio? Jasne, jeżeli zaczynasz, to może nie startuj z poziomu Canona R5 Mark II, a do tego szkiełko z większą zawartością plastiku niż kwarcu, bo już się budżet nie chciał domknąć. Z drugiej strony, raczej nie spotkałem nikogo, kto startowałby w tym hobby/zawodzie i na dzień dobry jego dylemat sprowadzałby się do zakupu bardzo drogiego body i mega słabego obiektywu, lub kupowania taniej 'puchy' żeby przywalić z grubej rury z obiektywem.


Z jednej strony, jeżeli stać cię na aparat z górnej półki, raczej stać cię też na co najmniej średnio-półkowe obiektywy, które bardzo dobrze sobie radzą. Z drugiej jeżeli komuś budżet kuleje, to raczej rozgląda się za czymś co w zestawie ma jakieś w miarę uniwersalne szkiełko. No, chyba że ma już na siebie tak ogarnięty pomysł, że od razu dokładnie wie czego potrzebuje. Ale wtedy raczej jest przyszykowany na określony wydatek już od początku. Bo przecież wie, czego chce.


Czy mając obiektyw Canona EF 600mm serii L (czyli: duży, biały, drogi) i Canona 100D, udałoby mi się złapać tę scenę? Raczej nie. I nie w takiej jakości. Ale mając Sigmę 150-600mm (duży, czarny, względnie tani) i Canona 90D - owszem.
Czy mając obiektyw Canona EF 600mm serii L (czyli: duży, biały, drogi) i Canona 100D, udałoby mi się złapać tę scenę? Raczej nie. I nie w takiej jakości. Ale mając Sigmę 150-600mm (duży, czarny, względnie tani) i Canona 90D - owszem.

Nie policzę ile razy po zakupie Canona 90D usłyszałem, że "przecież w szkło trzeba było zainwestować". I przez jakiś czas wierzyłem, że może faktycznie popełniłem jakiś błąd. Że sam się zrobiłem na szaro i mogłem te kilka tysi wydać na jakiś obiektyw. No pewnie mogłem. I wiecie co? Ograniczenia Canona 100D by mnie zeżarły. Bo o ile faktycznie decyzja o zakupie puszki zbliżonego modelu, bo wyszła nowsza generacja, byłaby pewnie chybiona, o tyle sorry Gregory, ale przejście z kompletnie amatorskiego 100D na pół-profesjonalny 90D to było coś niesamowitego.


Do dziś uważam, że 90D pomimo tego, że z matrycą APS-C, jest jednym z moich najlepszych sprzętów i często mi towarzyszy, choćby podczas przejażdżek motocyklowych. Choćbym te pieniądze, które wtedy na niego wydałem, zdecydował się połączyć wówczas z budżetem na średnio-półkowy teleobiektyw i kupiłbym nawet używany teleobiektyw Canona serii L... nie złapałbym wielu ujęć, bo ograniczenia Canona 100D (swoją drogą nadal żywego), zwyczajnie w wielu przypadkach by tego nie ogarnęły.


A tutaj wjechało już pełnoklatkowe bezlusterko <3
A tutaj wjechało już pełnoklatkowe bezlusterko <3

Czyli co, lepiej wydać na puszkę? Nie. Po prostu każda sytuacja jest indywidualna, a te mądrości mądrych mędrków sobie można najwyżej ten, no... wiadomo co z nimi zrobić. Jeżeli wiesz co chcesz fotografować - będziesz wiedzieć czego szukać i jak (mniej więcej) dopasować budżet. Jeżeli nie wiesz co chcesz fotografować, bawisz się, szukasz swojej drogi - kup coś budżetowego i w miarę uniwersalnego. Jak się odbijesz - nie zaboli, jak się wciągniesz - zawsze coś się wymieni, czy dokupi po czasie. Ale nie daj sobie wmówić, że jak masz starego gnieciucha, który ewidentnie podcina ci już skrzydła, to za każdym razem lepszym wydatkiem będzie obiektyw zamiast puchy. Logiczne? Pewnie tak. Ale i tak są ludzie, którzy będą cisnąć że fotki można robić rupieciem, byle szkło było dobre. Ile zmarnowali szans z taką filozofią? Sami nie policzą i przed nikim tego nie przyznają.


Jeżeli czujesz ograniczenia i chcesz ulepszyć sprzęt? Pewnie czujesz dobrze. Jeżeli po oglądnięciu filmiku na Youtube czujesz potrzebę kupienia jakiegoś nowego obiektywu? Pewnie go nie potrzebujesz. Chcesz zacząć przygodę z fotografią? Staraj się kupić coś w miarę uniwersalnego, bo Twoje zainteresowania fotografią z czasem i tak ewoluują, więc daj sobie szansę popróbować różnych rzeczy, bez konieczności budowy całej bazy szkieł zanim odkryjesz co lubisz.


Miałem super obiektyw - Sigma Art 35mm. A wiecie czego żałowałem? Że nie miałem pełnej klatki.
Miałem super obiektyw - Sigma Art 35mm. A wiecie czego żałowałem? Że nie miałem pełnej klatki.

Zresztą - jedna z ważniejszych rzeczy jakich nauczyłem się w trakcie swojej przygody z fotografią: filtrować mądrości i prawdy. Dżizas ile ja się tego nasłuchałem...


Zdjęcie, które nie jest idealnie ostre? Uuuu... błąd. Co z tego, że świetnie wygląda.

"Tego się tak nie robi". Pamiętajcie - nie ma czegoś takiego jak 'policja fotograficzna'. Nikt was nie sprawdzi. Eksperymentujcie.

"A prawdziwy profesjonalista to robi tak..." - to wręcz uwielbiam. Jedna z bardziej pamiętnych uwag? "Robisz zdjęcia w trybie ciągłym? Profesjonaliści tak nie robią, im nie płacą za robienie dziesiątek zdjęć i nie mają czasu na selekcję. Zbierają duże pieniądze, bo dokładnie wiedzą kiedy wyzwolić migawkę". Bull-fakin-szit. Robisz tak jak czujesz. Jak czujesz się na tyle pewnie, że strzelasz na singlu, to strzelasz na singlu. Twoje ryzyko, że coś pominiesz. Ja czasem robię na ciągłym, czasem na singlu, a czasem włączam high-speed i robię "brrrrrt!". Wszystko zależne od sytuacji i kontekstu. Fotografia cyfrowa dała nam tę możliwość, więc z niej korzystajmy.


Canon 6D Mark I - fatalny autofocus, świetny aparat. Niestety odszedł do krainy "naprawa droższa niż inny egzemplarz".
Canon 6D Mark I - fatalny autofocus, świetny aparat. Niestety odszedł do krainy "naprawa droższa niż inny egzemplarz".

Przede wszystkim - znajdź własną ścieżkę. Ja strzelam na manualu, wiele osób wybiera tryb preselekcji czasu lub preselekcji przysłony. Czy jestem bardziej "pro", bo działam w manualu? Nie. Czy bywam przez to czasem mniej efektywny. Owszem. Ale to mój świadomy wybór, który wiąże się również z tym, że mam większy poziom kontroli nad każdym aspektem zdjęcia. Tylko, że czasem to bardziej szkodzi niż pomaga. Szczególnie wtedy, gdy masz ultra-krótki czas na reakcję. Czy zmarnowałem przez to n-liczbę świetnych ujęć? No pewnie. Ale wciąż - to mój kreatywny wybór i moja ścieżka.


I nie - nie mam zamiaru gadać głupot w stylu "wszystkie zdjęcia są świetne", "nie ma złych zdjęć", itd. Są złe zdjęcia. Sam zrobiłem wiele złych zdjęć. Rzecz w tym, że nie ma też jednej, jedynej słusznej metody robienia zdjęć. Są lepsze i gorsze metody. W dodatku nie dla każdego będzie to oznaczało to samo. Więc warto się bawić i eksperymentować. Porównywać swoje prace z tym co robiło się wcześniej, czerpać nowe inspiracje i próbować. I mocno filtrować to co się słyszy, co nie znaczy że należy arbitralnie wszystko olewać - przecież nie każda porada, czy uwaga jest zła. Po prostu warto jest zadać sobie pytanie: czy to ma sens w odniesieniu do tego co ja robię?


I nagle będzie znacznie prościej ;)

Komentarze


bottom of page